Stosik różowej kredy, dwa jabłka i wielka fotografia starego poety wyświetlona na ścianie rozbudziły ciekawość wchodzących uczniów; najmniej poeta, najbardziej kreda i jabłka. Od razu zaczęły się pytania: po co tak dużo różowej kredy? Czy będziemy się rzucać jabłkami i kredą? Ojej, ile różowej kredy!

Zapytałam, z czym kojarzy się kolor różowy. Odpowiedzi były różne: odczekałam, aż wśród jednorożców, różowych okularów, róż i szynki pojawi się miłość.

Powiedziałam, że na dzisiejszych zajęciach będziemy wszystko zapisywać na różowo i miłość może być jednym z powodów. A drugi to taki, że poeta, którego zdjęcie wyświetliłam na ścianie, to Tadeusz Różewicz i bardzo chcę, żeby uczniowie zapamiętali nazwisko. Na lekcji poznamy wiersz Różewicza, a tematem będzie język – też różowy. Nawiązując do wydarzeń w Gdańsku, porozmawiamy o mocy słów, o języku nienawiści.

Zanim przeszliśmy do zapoznania się z wierszem, zaprosiłam uczniów do wspólnej zgadywanki.

 

 

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Każdemu rozdałam karteczkę z własnoręcznie wykonanym obrazkiem. Karteczki mocno zainteresowały uczniów (bo chcieli zobaczyć, jak rysuję). Każdy otrzymał inny obrazek, więc zaglądali sobie przez ramię, co dostał kolega, śmiali się, komentowali absurdalność rysunków. Zaproponowałam, żeby wstali i podpatrzyli, co mają inni. Zapytałam, co jest motywem przewodnim, co pojawia się na każdej z karteczek. Po krótkim dochodzeniu (dosłownie!), orzekli gremialnie, że język.

Zapytałam, czy ktoś wie, co zostało przedstawione na karteczkach, dlaczego te rysunki są takie od czapy, jak ten, gdzie uskrzydlony język unosi się obok fruwającej łopaty. Nikt nie wiedział. Rozdałam kolorowe paski z podpisami do rysunków (cztery kolory pasków, tak by później połączyć dzieci w grupy pięcioosobowe). Uczniowie znowu musieli wstać i krążąc po sali, dopasować otrzymany pasek do rysunku.

Kiedy dopasowali, powiedziałam, że te abstrakcyjne obrazki, to dosłownie przedstawione frazeologizmy, czyli takie zwroty, które w przenośni informują nas o różnych rzeczach. Po kolei tłumaczyliśmy sobie wszystkie frazeologizmy (przy okazji naprowadzałam uczniów na porównania języka do przedmiotów: skoro język może się plątać, to może być jak sieć, jak sznurek; skoro jest ostry, to może być jak scyzoryk, szpilka – mówi się przecież wbić komuś szpilę).

Po skończonym ćwiczeniu przeszliśmy do drugiej części zajęć. Rozdałam ozdobiony językiem tekst wiersza.

malou-pink-tongue_opener

(Przez chwilę porozmawialiśmy o zdjęciu rzeźby szwedzkiej rzeźbiarki Malou Palmquist – niektórych zainteresowała).

Zapytałam, kto lubi się wygłupiać na forum, pokazywać miny i dużo ruszać. Ochotnik miał za zadanie odgrywać na bieżąco poszczególne fragmenty odczytywanego przeze mnie utworu.

Improwizacje wzbudziły niesamowite poruszenie i salwy śmiechu: uczeń na początku wywijał nogami, rękami, po czym nagle wyrzucał język z paszczy.

Po przeczytaniu wiersza, zapytałam, kogo nazywamy fałszywym? Kim może być taki fałszywy wściekły?

Poprosiłam, by dzieci z pierwszej grupy (paski z zielonymi frazeologizmami) narysowały na tablicy wściekłego przedstawionego w wierszu. Druga grupa (czerwoni) miała narysować narzędzia/przedmioty do których porównano język.  Trzecia (żółci), zabiegi, jakim został poddany język. Czwarta (niebiescy) tworzyła różane portrety Różewicza.

 

 

Po sześciu minutach uczniowie mogli nawzajem pooglądać swoje prace i zaczęliśmy rozmowę o wierszu.

Tekst raczej się nie podobał ze względu na złe emocje, jakie wywoływał. Stwierdziliśmy, że Różewicz przedstawił język jako narzędzie. Że wypowiadane słowa mogą ranić, być jak ciosy mieczem. Że ktoś, kto mówi, może nas oszukiwać, bo używa wypożyczonego języka. Powiedziałam uczniom o istnieniu języka propagandy i manipulacji.

Doszliśmy do wniosku, że wolimy język miłości i prawdziwych kochających od fałszywych wściekłych.

Na koniec poinformowałam, że przeprowadzę mały eksperyment: pokazałam uczniom dwa podobne jabłka (jedno wcześniej obite tak, by po przekrojeniu było sine). Poprosiłam, by do jednego z nich (umyślnie wybrałam nieobite) mówić same miłe słowa, a na drugie pokrzyczeć. Po eksperymencie uczniowie stwierdzili, że jabłka nadal wyglądają tak samo. Wtedy przekroiłam owoce – sponiewierane, zwyzywane jabłko, okazało się w środku sine, a chwalone – soczyste i jędrne. Zapytałam o metaforę tego eksperymentu w kontekście języka.

Pomysł z jabłkami znalazłam w sieci:

Podsumowaliśmy, że słowa mają wielką moc i jesteśmy za nie odpowiedzialni.


Do przeprowadzenia lekcji będą potrzebne:

  • tekst wiersza: FAŁSZYWI WŚCIEKLI
  • obrazki: (choć najlepiej się pobawić i narysować samodzielnie)
  • podpisy do obrazków wydrukowane na kolorowym papierze (4 kolory, bo później 4 grupy po 5 osób)
  • komputer podłączony do rzutnika (by wyświetlić zdjęcie Tadeusza Różewicza)
  • różowa kreda
  • dwa jabłka
  • nożyk